czwartek, 20 listopada 2008

Czekamy za Wami...

Wracajcie do polski !!!!!!


Jest wiele powodów dla których nie chcemy aby nasi rodacy opuszczali kraj, a co więcej pragniemy aby wrócili Ci, którzy już kiedyś podjęli taki krok w pogoni za pieniędzmi, lepszym bytem a nawet szczęściem, którego jak sami twierdza w Polsce nie odczuwali. Tu nasuwa się pytanie , czy wyjazdem za granice osiągnęli zamierzony cel?

Można powiedzieć, że Polska jest krajem "rodzinnym" tzn., że rodzina jest dla nas najważniejsza. Potrzebujemy jej bliskości, wsparcia, mobilizacji i zainteresowania. W dobie masowej emigracji wiele rodzin przeżywa rozłąkę, co w większości przypadków może wpływać destrukcyjnie na życie ich członków. Wielu rodziców stara się podejść racjonalnie do problemu, tłumacząc sobie, że to dla dobra dzieci "aby miały w życiu lepiej" Jednak to nie zmniejsza ich tęsknoty i cierpienia z powodu Waszego braku...


Pomyślmy, czy pieniądze są, aż tyle warte w naszym życiu? Czy są ponad rodziną, bliskimi i przyjaciółmi?
Warto się nad tym zastanowić, ponieważ pogoń za pieniądzem może być często bardzo zgubna. Czy godne życie w obcym kraju, gdzie tak na prawdę jesteśmy intruzami korzystającymi z dorobku i cywilizacji innych krajów jest w ogóle możliwa? Musimy zdać sobie sprawę, że nigdy nie będziemy traktowani na równi z rodowitymi obywatelami kraju. Co przyczyni się do tego, że nigdy do końca nie poczujemy się tam na prawdę dobrze.

Skoro uważamy, że życie w kraju jest utrudnione z powodu złych zarobków i źle prowadzonej polityki, to dlaczego nie powalczymy z tym problemem, tylko uciekamy od niego??

Polska jest na prawdę pięknym krajem, który posiada ciekawą przeszłość i "duszę"! Nie pozwólmy, aby jego kultura i tradycje zginęły gdzieś w pogoni za pieniędzmi i fikcyjnym lepszym życiem!!!

KJ


środa, 19 listopada 2008

Religia na emigracji


Nowa sytuacja życiowa emigrantów, odmienny kontekst społeczno-kulturowy w jakim przyszło żyć przybyszom z Polski, odgrywają niewątpliwie dużą rolę w kształtowaniu się ich postaw religijno-społecznych. Zmienił się dla nich system funkcjonowania państwa, warunki ekonomiczno-polityczne, możliwości zawodowe, a także sytuacja religijna. Wszystko to stwarza nową rzeczywistość, która oddziałuje na emigracyjną społeczność, kształtuje na nowo jej myślenie i przebudowuje system uznawanych wartości.
Polski Kościół rozpoczął walkę o dusze polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii. Jak się okazuje, większość z nich nie bierze udziału w praktykach religijnych. Księża rozbudowują więc parafialne strony internetowe, roznoszą ulotki informujące o mszach, rekolekcjach i naukach przedmałżeńskich.
Choć kościoły w Wielkiej Brytanii, w których odprawiane są polskie msze, pękają na pozór w szwach, to dane na temat odsetka praktykujących polskich emigrantów nie wyglądają już tak dobrze.
Według szacunków Polskiej Misji Katolickiej w Londynie w nabożeństwach i praktykach religijnych uczestniczy zaledwie kilka procent z 800 tysięcy zamieszkałych w Wielkiej Brytanii Polaków. Nasi rodacy zapominają o Bogu, bo przyjeżdżając na Wyspy Brytyjskie, wpadają w wir kariery i zarabiania pieniędzy. Znacznym utrudnieniem dla regularnego praktykowania jest także brak katolickich parafii w mniejszych miejscowościach, w których są jedynie kościoły anglikańskie.
Aby odwrócić niekorzystną tendencję, polski Kościół ruszył z duszpasterską ofensywą. Pierwszym krokiem było wysłanie na wyspy w ciągu ostatnich kilku lat kilkudziesięciu księży. Dziś w Wielkiej Brytanii jest ich w sumie 117. Są to głównie młodzi duchowni, którzy dobrze znają język angielski.
Do emigracji docierają na różne sposoby. Rozlepiają plakaty z informacjami o polskich nabożeństwach i spotkaniach, po sklepach i polskich ośrodkach kultury dystrybuują ulotki zachęcające do udziału w mszach, rekolekcjach, czy naukach przedmałżeńskich. Niektórzy organizują nawet integracyjne wyjazdy w walijskie góry.
W związku z rozproszeniem Polaków ważną rolę odgrywa internet, za którego pośrednictwem polskie parafie informują o najważniejszych wydarzeniach.
Kościół także zbliża do siebie emigrantów, wypełniając pustkę emocjonalną, która towarzyszy im na obczyźnie.

wtorek, 18 listopada 2008


PORWANIA ZA GRANICĄ!!!



Wyjazd za granicę w celach zarobkowy nie zawsze kończy się tak jakbyśmy to sobie wymarzli. Często wracamy do kraju bez worka pieniędzy, lecz z kupę długów. Jednak długi nie są najgorszym z wypadków, które mogą spotkać nas za granicą. Zdecydowanie gorsze jest PORWANIE!! Najczęściej przytrafiające się młodym dziewczynom wyjeżdżającym samotnie za granicę. Często kobiety te trafiają w sidła handlarzy „żywym towarem”.




Oto kilka rad, które mogą się przydać osobom planującym wyjazd za granicę:

  1. Młode kobiety powinny wyjeżdżać zawsze w dwie lub trzy.
  2. Nie przyjmować w trakcie podróży żadnego jedzenia ani napojów od nieznajomych, mogą w nich być rozpuszczone narkotyki.
  3. Wyjeżdżając powinniśmy umówić się z rodziną na co najmniej cotygodniowy, regularny kontakt, najlepiej o tej samej porze.
  4. Oprócz tego warto uzgodnić z bliskimi awaryjne hasło, które w razie czego będzie sygnałem, że dziej się nam krzywda (może to być cokolwiek np. pozdrawiam ciocię Gienię).
  5. Szykując się do wyjazdu należy zostawić w domu aktualne zdjęcie i koniecznie kserokopię paszportu. To może potem pomóc policji, gdyby doszło do uprowadzenia.
  6. podajmy też najbliższym dokładny adres naszego pobytu za granicą i nazwisko osoby, która nam taki wyjazd zaproponowała.

































źródła: strony internetowe



poniedziałek, 17 listopada 2008

Trzy próby i trzy powroty

Kuba Godlewski i jego ówczesna dziewczyna, a dziś żona, Beata, wyjechali do Manchesteru ponad dwa lata temu, bo gdyby chcieli zamieszkać razem w Polsce któreś z nich musiałoby rzucić pracę. On mieszkał w Radomiu, a ona w Gnieźnie. Postanowili zaryzykować razem. W Wielkiej Brytanii kilka razy zmieniali firmy, ale oboje pracowali w branżach bliskich ich informatycznemu wykształceniu. Zarabiali dobrze, widmo kryzysu jakoś ich nie przerażało.
Pomyśleli o powrocie, gdy przyszło na świat ich dziecko. – Chcieliśmy, żeby syn miał obie babcie na co dzień. Zdecydowały tylko względy rodzinne, pieniądze nie miały znaczenia – podkreśla Kuba.
Ostatecznie zamieszkają w Gnieźnie. Beata powróciła do pracy nauczycielki. Kuba domyka wyjazdowe formalności. Potem będzie szukał pracy, może założy własną firmę: - Skoro udało się tam, dlaczego w końcu nie ma się udać i tu?

Edyta Repczak wiedziała, że chce pracować za granicą. Gdy tylko skończyła studia z finansów i bankowości, do Francji ściągnęli ją koledzy. Ona namówiła do wyjazdu narzeczonego, który zamkną w Polsce własną firmę. Rozeznanie w francuskich realiach zrobili dopiero na miejscu. I okazało się, że średnie zarobki sprzedawcy wynoszą tysiąc euro. – I to jeśli się jest francuzem. Nie znała języka, a gdy mówiła po angielsku, Francuzi patrzeli na nią krzywo. Miała pracować w hotelu ale nie wyszło. Długo szukała pracy, ale bez skutku. Wróciła po pięciu miesiącach.
Po powrocie z Francji zweryfikowała oczekiwania co do zarobków. W ciągu kilku tygodni znalazłam pracę w banku. Ma stanowisko z perspektywy rozwoju. – Po co się męczyć, tęsknić. Lepiej tutaj wypracować sobie pozycje, może mieć mniej, ale lepiej.

Krzysztof Cukierski 27-letni fizjoterapeuta, ma dobrą intuicję. Z emigracji zwinął się po dziewięciu miesiącach, wiosną tego roku. W ostatniej chwili by nie stracić uzbieranych oszczędności. Do Islandii wybierał się początkowo na pięć lat. Pracował jako masażysta w ekskluzywnym ośrodku SPA. Pieniądze jak na Islandzkie standardy nie były oszałamiające, ale pozwalały odłożyć co miesiąc. W końcu dotarło do niego, że nie rozwinie się zawodowo i nie nawiąże prawdziwych więzi, nie mówiąc dobrze w trudnym tamtejszym języku. Do tego coś zaczęło się psuć w jego związku – dziewczyna została w Polsce. Zrozumiał, że z kraju trochę uciekł. Przed odpowiedzialnością, decyzjami, dorosłością.
Po powrocie znalazł pracę w dużej agencji nieruchomości. Związku z dziewczyną uratować się nie udało. Zamieszkał z rodzicami, bo przy prowizyjnym systemie wynagrodzeń w agencji banki nie udzielą mu kredytu. Ale nie narzeka. Nie podoba mu się jak ludzie zrzucają odpowiedzialność za swoją sytuację życiową na kraj, polityków. Dlatego nie mówi, że daje Polsce jeszcze jedną szanse. Mówi że jeszcze jedną szanse daje sobie tutaj.


Źródło : „Polityka” artykuł Joanny Cieśla

niedziela, 16 listopada 2008

Emigracja a rynek pracy.


CZY EMIGRACJA DAJE DOŚWIADCZENIE POTRZEBNE NA POLSKIM RYNKU ???

Statystyki mówią wyraźnie, że na
jczęściej z kraju wyjeżdżają osoby młode w wieku 24-34 lat. Nie jest tajemnica iż zdecydowana większość Polaków wyjechała do pracy.Pracy, która zazwyczaj nie ma wiele wspólnego z wykształceniem czy ambicjami.Godzą się jednak pracować na przysłowiowym zmywaku otrzymując za praca nieporównywalnie wyższe wynagrodzenie, niż dajmy na to 1200 zł jakie oferowano im w Polsce.Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę znacznie wyższe koszty utrzymania jakie są np. w Irlandii i tak jest to dla nich opłacalne.
Tak czy inaczej, dla setek t
ysięcy osób, które nie mogły znaleźć w kraju pracy lub nie zgadzały się na płacę rzędu 1000 zł miesięcznie, emigracja wydawała się jedynym wyjściem.
Co będzie jednak kiedy zdecydują się na powrót do Polski ?
Czy główny problem, czyli
brak pracy w kraju, zniknie ?
Obawiam się, że nie.

Praca na emigracji nie wiążąca się z nabywaniem doświadczenia w branży będzie miała znikome znaczenie w CV i podczas rozmów kwalifikacyjnych w kraju.Nikt nie dostanie pracy tylko za to, że spędził rok w Londynie podając kawę lub siedząc na kasie w markecie. Wręcz przeciwnie, taka praca uwstecznia, a żądania płacowe rosną. Skoro za nalewanie piwa w pubie dostawałem 1000 Euro, to za pracę w firmie na stanowisku zgodnym z posiadanym dyplomem powinienem dostać więcej.Taka myśl może się zrodzić w głowie niektórych powracających emigrantów.Rzeczywistość boleśnie zrewiduje te oczekiwania.
Polskie firmy skarzą się na brak pracowników,ale maja też swoje oczekiwania.Coraz silniejsza konkurencja wymusza konieczność zatrudniania pracowników z doświadczeniem.I to oni mogą liczyć w pierwszej kolejności na podwyżki.
Specjaliści, którzy wyjechali z Polski za lepszymi zarobkami nie będą chcieli wrócić do Polski, a jeśli już się na taki powrót zdecydują, nie będą mieli w Polsce problemów ze znalezieniem pracy. Nabyte za granicą doświadczenie
w branży z pewnością przyda się w kraju zostanie docenione przez pracodawcę.

KJ



sobota, 15 listopada 2008

Zwiedź muzeum po polsku

Dzięki Jolancie Woch, Polce pracującej w elitarnym Victoria & Albert Museum, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca można wybrać się na wycieczkę z przewodnikiem w języku polskim.

Jolanta Woch – Projekt wycieczek po polsku realizuję w ramach muzealnego kursu NVQ (National Vocational Diploma). Jeśli pomysł się spodoba, zyska popularność wśród Polaków, którzy licznie będą uczestniczyć w wycieczkach, jest możliwość, że w przyszłości zarząd muzeum rozpatrzy wprowadzenie takiej usługi na stałe – podkreśla Jolanta Woch.

Dzięki wycieczkom pani Jolanta bada zapotrzebowanie Polaków na obcowanie ze sztuką w ojczystym języku. Okazuje się, że wiele osób jest zainteresowanych zwiedzaniem, właśnie ze względu na to, że jest ono przeprowadzane w języku polskim. – Odbyły się już trzy wycieczki, każda specjalnie opracowana, opowiadająca o wybranych eksponatach – dodaje pani Jolanta, pomysłodawczyni wycieczek.

Victoria & Albert Museum to jedno z najbardziej prestiżowych muzeów na świecie, mających w swoich zasobach ponad 10 milionów eksponatów, z których na co dzień wystawia się jedynie 3 mln. Tematami kolekcji są wyroby ceramiczne, metalowe, szklane, tekstylne, biżuteria, stroje, także malarstwo, rzeźba i fotografia. Galerie muzealne odtwarzają historię sztuki wielu narodów świata, sięgając 3000 lat wstecz. V&A posiada największy zbiór sztuki hinduskiej poza Indiami. W muzeum ma siedzibę najlepsza w kraju biblioteka o specjalności artystycznej.


Usługa skierowana jest szczególnie do osób, które wpadają do nas i pytają: „mamy tylko pół godziny, co mamy obejrzeć?” – mówi pani Jolanta, której pomysł oprowadzania w innym języku niż angielski jest nowatorski, gdyż muzeum nie ma w swojej ofercie wycieczek z przewodnikiem w żadnym obcym języku. W muzeum przeprowadzany jest aktualnie szeroki plan zmian i do roku 2010 wiele galerii zostanie unowocześnionych, wprowadzone zostaną narzędzia interaktywne z naciskiem dla dzieci. By pomysł pani Jolanty wszedł w życie, muzeum musi zainwestować, również w ofertę dla innych narodowości. Na razie wybrało otwarcie się na Francuzów. – Mój projekt skończy się za parę miesięcy. Jednak mam nadzieję, że wraz z osobami chętnymi do pomocy, wolontariuszami, wycieczki będą się odbywały regularnie, nawet jeśli muzeum się w tę inicjatywę nie włączy – mówi pani Jolanta.

O czym będzie można usłyszeć podczas najbliższej wycieczki? – Opowiem między innymi o Michale Aniele i Rafaelu, o pewnym bursztynowym ołtarzu, odlewach gipsowych, współcześnie projektowanym szkle, wyjątkowej sukience słynnej brytyjskiej projektantki oraz o jednym z największych perskich dywanów na świecie – mówi z tajemniczym uśmiechem pani Jolanta.




Gosia



na podstawie tekstu Gosi Gontarskiej

czwartek, 13 listopada 2008

Emigranci będą wysyłać mniej pieniędzy do Polski

Polacy za granicą prześlą do ojczyzny nawet o 400 mln zł mniej niż w latach ubiegłych – ostrzega "Wall Street Journal Polska". Część emigrantów już straciła lub w bliskiej przyszłości straci pracę z powodu spowolnienia gospodarczego na Zachodzie - czytamy na stronie goniec.com.


W tym roku strumień pieniędzy przesyłanych do kraju od polskich obywateli przebywających za granicą będzie znacznie mniejszy. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w pierwszym półroczu emigranci przesłali do Polski 2,6 mld euro. Według wyliczeń "WSJ Polska" do końca roku emigranci wyślą w sumie 20 mld zł, czyli o 0,4 mld zł mniej niż w 2007 r.

Obce waluty przesyłane do Polski przyczyniają się w dużej mierze do umocnienia złotego. - Oprócz napływających do Polski inwestycji zagranicznych to jeden z ważnych czynników wzmacniających złotego – powiedział "WSJ Polska" Grzegorz Maliszewski, ekonomista banku Millennium.

Ekonomiści martwią się jednak, że nasza waluta może znów stracić. Przyczyną ma być właśnie mniejsza ilość pieniędzy przesyłanych przez emigrantów.



Gosia




źródło: http://www.onet.pl/

środa, 12 listopada 2008

Nauka na emigracji

Lekcje przez internet, nauczanie w domach, prywatne szkółki przy parafiach - tak wygląda edukacja dzieci polskich emigrantów tam, gdzie nie ma polskich szkół.

Rodzice mają obowiązek zgłoszenia wyjazdu dziecka za granicę w szkole, do której uczęszczało i w miejscowym wydziale edukacji. Dyrektor szkoły powinien dowiedzieć się, czy uczeń kontynuuje naukę po opuszczeniu kraju. Jednak tak naprawdę nikt tego nie jest w stanie sprawdzić. Ministerstwo Edukacji nie wie, ile dzieci wyjechało z rodzicami za granicę.
Część emigrantów posyła dzieci wyłącznie do miejscowych szkół i nawet w domu zakazuje używania języka polskiego, tłumacząc, że dzieci w ten sposób szybciej się zaaklimatyzują. Ale jest duża grupa rodziców, którzy szukają polskiej placówki, do której mogliby zapisać dzieci, a jeśli takiej nie ma w pobliżu, rozpoczynają starania o jej powołanie.
Nastolatki zamiast do szkoły idą do pracy, młodsi siedzą w domu. Dzieci polskich emigrantów po wyjeździe z kraju często przestają sie uczyć.
Nieposyłanie dzieci do szkoły jest niezgodne z brytyjskim prawem. Lokalne władze jednak bezradnie rozkładają ręce, twierdząc, że nie mają jak dotrzeć do dzieci polskich emigrantów.
Resort edukacji planuje też objąć dodatkową opieką dzieci Polaków powracających z emigracji. Mają one bowiem problem z językiem polskim i braki w szkolnej wiedzy.
"Polacy na emigracji z małymi wyjątkami to banda nieuków i pozbawionych ambicji ignorantów"- jest to najczęstszy pogląd wyrażany na temat naszych rodaków. Jedna z emigrantek, zamieszkująca w Wielkiej Brytanii pisze, że w prasie angielskiej można znaleźć artykuły, w których polskie dzieci są chwalone, są uważane za zdolne, z matematyki i innych przedmiotów są na najwyższych poziomach. Podziwiane są przede wszystkim za to, że w krótkim czasie uczą się angielskiego.
Problemem dla polskich dzieci może być przyzwyczajenie do ściągania na klasówkach, ponieważ w UK jest to naganne i nie tolerowane.
Najtrudniej mają dzieci w wieku około 15lat, które nie znają języka. Młodszym jest łatwiej, ponieważ wszystkie dzieci w początkowych klasach szkoły podstawowej uczą się pisać i czytać, więc młodym Polakom często nauka idzie lepiej niż rodowitym anglikom.

Dzieci polskich emigrantów

Na Wyspach Brytyjskich rośnie liczba polskich dzieci zaniedbanych oraz ofiar przemocy w rodzinie,
Scenariusz dramatu zwykle jest taki sam. Dzieci wyjeżdżają z rodzicami w poszukiwaniu lepszego życia. Po kilku miesiącach bezowocnego poszukiwania stałego zajęcia okazuje się, że życie na emigracji wcale nie jest takie różowe. Wówczas - nierzadko - gorzki smak porażki rodzice topią w alkoholu czy narkotykach. Cierpią na tym najmłodsi. Kiedy policja zabiera dzieci od biologicznych rodziców, przeżywają dramat. Nie znają angielskiego, a trafiają pod opiekę anglojęzycznych opiekunów. Na Wyspach nie ma polskich rodzin zastępczych. Nie ma wątpliwości, że oddzielenie dziecka od rodziców wpływa negatywnie na jego psychikę.

Ale nie wszyscy wyjeżdżający ponoszą klęskę. Niektórym udaje się odnieść sukces i decyduję się na ściągnięcie swych pociech. Jednak taka decyzja jest czymś zupełnie nowym dla dziecka.
Rodzice zastanawiają się jak ich dziecko przyjmie nową rzeczywistość, nowy język, zupełnie obce otoczenie, kolegów i wreszcie szkołę.
Emigracja jest dla dziecka nagłym przeskoczeniem z tego, co oswojone i lubiane w coś zupełnie nieznanego. Nie wymagajmy od dziecka zbyt wiele, nie popychajmy za wszelką cenę do czegoś czego się boi. Bądźmy dla niego podporą emocjonalną. Wysłuchajmy dlaczego jest mu trudno zaprzyjaźnić się z kolegami z placu zabaw, czy ze szkoły. Takie dziecko potrzebuje poczucia, że rodzice zawsze zrozumieją jego problem i będą go w nim wspierać. Wbrew temu, co mówi stare powiedzenie, "rzucanie na głęboką wodę" nie zawsze oznacza, że ktoś nauczy się pływać. Emigracja nie musi być dla dziecka "traumą" jak to się ostatnio przyjęło uważać. Emigracja to kolejna sytuacja z którą przychodzi nam się w życiu zmierzyć. Żeby to zrobić należy się z nią oswoić. Dziecko z ogromną łatwością i niewiarygodną ekscytacją chłonie świat je otaczający, nie ma problemów z adaptacją, szybko uczy się języków, nawiązuje przyjaźnie. Jednak tak łatwo jak chłonie to, co dobre, równie szybko nasiąka tym, co złe.

Szacuje się, że około 10 tys. dzieci w Wielkiej Brytanii, w wieku od 5 do 16 lat nie wypełnia obowiązku szkolnego. Połowa z nich to dzieci imigrantów. Nie bowiem do szkół, ale do pracy posyłają mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy swoje dzieci. Starsze zarabiają, a młodsze zostają w domu. A wszystko dlatego, że rodzice nie radzą sobie z formalnościami i nie mają czasu na ich załatwianie.




źródła: na podstawie artykułu Małgorzaty Rusek,
Magdaleny Kaniewska-Matulewicz

wtorek, 11 listopada 2008

Diaspora polska - potocznie Polonia





2 maja dzień
Polonii i Polaków za granicą









Niektórzy za polonie uznają tylko polską emigrację, natomiast nie tylko te osoby wchodzą w jej skład. Są to również ludzie mieszkający na terenach, które po roku 1939 przestały wchodzić w skład państwa Polskiego. Jak sami mówią, nie opuścili kraju, tylko on ich "opuścił"


Marsz Polonii

Marsz Polonii początkowo zwany PIEŚNIĄ POLAKÓW wywodzi się z Mazurka Dąbrowskiego. Utwór powstał w Ameryce w końcu XIX wieku Jest śpiewany podczas patriotycznych uroczystości za granicami oraz Polonijnych w kraju.


Jeszcze Polska nie zginęła,

kiedy my żyjemy, co nam obca przemoc wzięła,
szablą dobierzemy.

Marsz , marsz Polonia

marsz dzielny narodzie,
odpoczniemy po swej pracy
w ojczystej zagrodzie.

Jeszcze Polska nie zginęła,
i zginąć nie może,

bo Ty jesteś sprawiedliwy
o Wszechmocny Boże.


Marsz , marsz Polonia
marsz dzielny narodzie,
odpoczniemy po swej pracy

w ojczystej zagrodzie.


Światowe Igrzyska polonijne

To impreza sportowa organizowana od 1934 roku co 2 lata w rożnych miastach Polski. W zawodach uczestniczą Polacy mieszkający w obcych krajach reprezentujący państwa, w których osiedli.










Celem organizowanych imprez jest głównie integracja środowisk polonijnych , zwłaszcza młodzieży i umacnianie ich kontaktu z krajem ojczystym


Media dla Polonii

Obecnie w 2008 roku działają 3 telewizje nadajace z terytorium Polski dla rodaków za granicą:

*TVP Polonia
*POLSAT 2 International
*TVN International


=>W Chicago działa Najwieksza polskojęzyczna telewizja poza terytorium RP : Polovision Waltera Kotoby



( inf z: wikipedia, www.wspólnota.polska.org.pl)

KJ








niedziela, 9 listopada 2008


LONDYŃCZYCY - serial o polskiej emigracji.

"Londyńczycy" to opowieść o losach młodej polskiej emigracji na Wyspach Brytyjskich. Zdjęcia, których ponad połowa realizowana jest w Londynie, rozpoczęły się w lipcu i potrwają do końca listopada. w 13-nasto odcinkowym serialu grają m.in: Grażyna Barszczewska, Robert Wickiewicz, Przemysław sadowski, Rafał Maćkowiak, Karolina Kominek-Skuratowicz i Maja Bohosiewicz. Reżyseruje Greg Zieliński, a autorami scenariusza są Ewa Popiołek i Marek Kreutz.




Serial obyczajowy podejmujący niezwykle aktualny temat emigracji zarobkowej, wnikliwy od strony socjologicznej i obyczajowej, a jednocześnie atrakcyjny fabularnie, zawierający wiele wątków w tym także sensacyjne. bohaterowie serialu przeżywają typowe perypetie i kłopoty emigracyjne związane z poszukiwaniem pracy i mieszkania, kontaktami z przedstawicielami różnych nacji i kultur, co w mieście tak kosmopolitycznym jak Londyn jest codziennością. Niektórzy wpadają w tarapaty związane z przemytem, inni trafiają na nie uczciwych pracodawców, muszą pokonać trudności językowe i adaptacyjne. Jedni znajdują w Londynie szczęście, innym dokucza samotność i nostalgia, poczucie wyobcowania w nowym środowisku. Niektórzy przybyli do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu zarobku i w pocie czoła odkładają każdy grosz. Inni marzą o karierze, ciekawszym, bardziej światowym życiu albo porostu chcą przeżyć przygodę swojego życia, sprawdzić się na obcym gruncie, pomieszkać trochę w jednym z najważniejszych miast świata.



Polecam wszystkim ten serial, ponieważ doskonale pokazuje jak żyją młodzi Polacy na emigracji w Londynie, ich problemy i sukcesy. Szczególnie zachęcam tych którzy wybierają się do tego miasta w poszukiwaniu lepszego życia. Myślę, że nikt nie będzie żałował czasu poświęconego na zobaczenie tego serialu. POLECAM! :)





wykorzystane źródła:
gazeta"świat seriali"
internet - recenzje filmów

środa, 5 listopada 2008

Polska żywność

Na stołach polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii i Irlandii królują swojskie przysmaki, takie jak gołąbki, kiszone ogórki, pierogi...
Ponad 90% emigrantów z Polski na Wyspach kupuje polską żywność. Pozwala im to, choć na chwilę poczuć się jak w rodzinnym kraju. Po pierwsze polskie jedzenie jest dużo smaczniejsze od tego, które oferowane jest przez Brytyjczyków, a po drugie nie jest już problemem jego zakup, stały się one bowiem ogólnodostępne. Popyt na polskie specjały sprawił, że rodzime firmy z roku na rok zwiększają eksport swoich produktów. Największe jest zapotrzebowanie na polskie wędliny, pulpety, klopsiki, ogórki kiszone, słodycze i oczywiście piwo :)
Także hipermarkety mają specjalne oferty dla Polaków. Sieć Tesco utworzyła w ponad 200 swoich sklepach w Wielkiej Brytanii tzw. polish ethnic range, półki z polską żywnością. Znaleźć można na nich całą gamę produktów polskich firm - od piwa po zupy w proszku. Tesco szacuje, że wartość polskiej żywności wyeksportowanej za pośrednictwem sieci wyniesie w 2008 r. aż 500 mln zł.
Sklepy z polskimi produktami spełniają nie tylko funkcję handlową, ale także społeczną. Są obok Internetu, telefonów i lotów do kraju formą kontaktu z Polską. To ważne szczególnie dla ludzi, którym trudno zaakceptować nową rzeczywistość. W polskich sklepach, pubach, polskich dzielnicach szukają oni tego, co im bliskie –"kawałka ojczyzny".
Biorąc pod uwagę liczbę mieszkających tam Polaków, jest to spory rynek dla dostawców artykułów spożywczych.
Pytając o jedzenie, niektórzy spontanicznie wymieniają ulubionych producentów. Największą popularnością cieszą się wedlowskie czekolady, majonez z Winiar, kiełbasa krakowska, produkty z Hortexu, wędliny z Sokołowa i Morlin oraz piwo Lech.

wtorek, 4 listopada 2008

Emigracja rodziców odbija się na dzieciach


Rodzice wyjeżdżają za granicę nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, jakie niesie to dla ich pociech. Dzieci zawsze taki wyjazd traktują jako porzucenie, a to oznacza poważne zaburzenia w życiu rodzinnym, a także olbrzymie problemy prawne - mówi starszy wizytator w kuratorium oświaty, jednocześnie komendantka hufca Związku Harcerstwa Polskiego w Sanoku, na co dzień stykająca się z problemem, Krystyna Chowaniec.
W domach pozostały tysiące osieroconych dzieci. Najbliżsi zarabiają na chleb w Grecji, Niemczech, Anglii, Irlandii. Wiele dzieci w ogóle zostało bez opiekunów prawnych. A to powoduje olbrzymie komplikacje nie tylko rodzinne, ale i prawne.
Za granicę wyjeżdżają głównie ludzie młodzi, którzy zostawiają w domach dzieci w wieku, w którym rodzicielska opieka ma na ich rozwój największy wpływ. Zdarza się też, że "za chlebem" wyjadą oboje rodzice, a dziecko pozostawiają pod opieką dalszej rodziny lub starszego rodzeństwa.
Rodzice jadą pracować za granicą, a dzieci zostają w kraju. Źle to wpływa na uczniów - gorzej się uczą, pojawiają się problemy wychowawcze.
Coraz częściej na emigrację zarobkową decydują się jednocześnie ojciec i matka. Dzieci zostają w kraju pod opieką krewnych, np. dziadków. Pozostawieni sami sobie uczniowie, szczególnie ci słabsi, zaczynają mieć gorsze wyniki w nauce. Ale często nie ma z kim o tym problemie porozmawiać, bo rodzice są za granicą. Zdarza się, że ta młodzież zachowuje się niezgodnie z prawem, bo manifestuje w ten sposób swój bunt wobec sytuacji, w jakiej się znalazła. Najczęściej chodzi o drobne wykroczenia: wagarowanie czy zakłócanie porządku w miejscu publicznym.(Nie brakuje im pieniędzy, ale stałej obecności rodziców.)

Nie ulega wątpliwości: - Brak rodziców zawsze negatywnie wpływa na dziecko.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin, GazetaPraca.pl




Polacy wracają do kraju i wciąż żyją z brytyjskich zasiłków


Polacy, którzy stracili pracę na Wyspach po powrocie do Polski mogą wciąż pobierać brytyjskie zasiłki - pisze "Daily Mail".



Europejskie prawo pozwala osobom, które straciły pracę w jednym kraju unii pobierać zasiłek dla bezrobotnych w drugim unijnym państwie. Brytyjski zasiłek wynosi 60 funtów tygodniowo. Z tego prawa korzystają już tysiące Polaków, którzy wrócili do domów po stracie brytyjskich etatów. Według "Daily Mail" urzędy pracy w Polsce organizują nawet seminaria, na których wracający z Wysp emigranci są instruowani, jak utrzymać prawo do brytyjskiego zasiłku. Najważniejszym warunkiem jest rozpoczęcie pobierania zasiłku dla bezrobotnych (Jobseekers Allowance) jeszcze przed opuszczeniem Wielkiej Brytanii.

Według ostatnich szacunków Wielką Brytanię opuściło już pół miliona z tych imigrantów, którzy przyjechali na Wyspy z nowych państw członkowskich Unii Europejskiej po 2004 roku. Renata Cygan z urzędu pracy w Opolu wyjaśnia "Daily Mail", że osoby, które przepracowały rok za granicą, tam powinny starać się o zasiłki. Dlatego urząd w Opolu organizuje spotkania informacyjne dla wracających do kraju bezrobotnych. Przedstawiciel urzędu pracy w Rzeszowie zdradza, że obecnie w ciągu tygodnia do urzędu trafia więcej podań o zasiłek dla bezrobotnych, niż w ciągu całego ubiegłego roku.

Z prawa do pobierania zasiłku dla bezrobotnych za granicą mogą też korzystać Brytyjczycy wracający do domu po utracie pracy w Polsce. Tyle, że ich odsetek jest znikomy. Zdaniem Marka Wallace'a z brytyjskiego Stowarzyszenia Podatników "to jedno z typowych zwariowanych europejskich praw, które niesprawiedliwie obciążają brytyjskich podatników". - System zasiłków powstał, żeby pomagać mieszkańcom naszego kraju w trudnych czasach. Osoby, które decydują się na powrót do Polski nie powinny dostawać żadnych pieniędzy od brytyjskiego rządu - mówi Mark.

W ubiegłym roku zasiłki rodzinne wypłacane na dzieci mieszkające w Polsce i innych krajach unii kosztowały brytyjski rząd 28 milionów funtów, z czego 25,7 miliona stanowiły zasiłki dla małych Polaków. Zgodnie z europejskim prawem, jeśli jeden z rodziców pracuje za granicą, może pobierać zasiłek rodzinny na zostawione w kraju dzieci. Brytyjski zasiłek rodzinny wynosi 18,10 funtów tygodniowo na pierwsze dziecko i 12,10 funtów na tydzień na każde kolejne. Brytyjczycy pracujący w Polsce dostają maksymalnie 160 funtów rocznie na swoje dzieci.



Gosia



źródło: londyn.gazeta.pl

poniedziałek, 3 listopada 2008

Boże narodzenie coraz bliżej...

Jak spędzają święta Polacy żyjący na emigracji.

Życie w obcym kraju, z dala od bliskich jest bardzo trudne. Samotność i tęsknota doskwierają jeszcze bardziej w czasie świąt, które każdy chciałby spędzić w rodzinnym gronie. Polacy na emigracji bardziej tęsknią, a i nawet ci którzy o ojczyźnie myślą coraz rzadziej w święta jest smutniej niż zwykle. W czasie świąt Polska wydaje się odleglejsza, ale i piękniejsza, lepsza, we wspomnieniach idealizuje się kraj.



IRLANDIA
Boże Narodzenie to jedyne święto rodzinne, kiedy wszyscy krewni starają się być razem - lotniska, porty promowe przeżywają oblężenie, szkoły są zamknięte aż do Nowego Roku, wiele firm daje również wolne pracownikom w okresie międzyświątecznym. Jest to czas szaleństwa zakupów z kolędami w tle. W pubach króluje zaś hot whiskey.
Przygotowania do Bożego Narodzenia rozpoczynają się w Irlandii na długo przed grudniem. Już w październiku robi się tzw. Christmas Cake, czyli ciasto z suszonymi owocami i alkoholem oraz Plum Pudding, czyli pudding śliwkowy - dwa typowo irlandzkie przysmaki świąteczne. Wiele firm organizuje także w hotelach imprezy bożonarodzeniowe dla pracowników. Zwyczaj Christmas Party jest tak popularny w Irlandii, iż znalezienie wolnego terminu w restauracji czy hotelu w grudniu graniczy niemal z cudem.
Istotnym dniem w obchodach Bożego Narodzenia w Irlandii jest 8 grudnia, kiedy rusza fala świątecznych zakupów.
Irlandzka kolacja bożonarodzeniowa to przede wszystkim indyk, choć zdarza się gęś, która jest bardziej związana z tradycją irlandzką. Wraz z indykiem serwowana jest pieczona szynka. Jako przystawkę podaje się wędzonego łososia lub krewetki i zupę z melona. Do głównego dania serwuje się ziemniaki - smażone, duszone, chleb oraz sos, np. żurawinowy lub chlebowy. Z warzyw podaje się brukselkę, marchew, fasolę, brokuły. Wreszcie deser - najczęściej Christmas Pudding, zwany też śliwkowym puddingiem.

NORWEGIA
Świętowanie Bożego Narodzenia w Norwegii ma bogatą tradycję i poświęcone jest rodzinie, przyjaciołom, spotkaniom, przyjęciom i dobremu jedzeniu. Dla większości Norwegów najważniejszym dniem ze wszystkich świątecznych dni jest Wigilia 24. grudnia
Wigilia jest świętem rodzinnym. Ok. godz. 17.00 zaczynają bić dzwony w kościołach, obwieszczając początek Bożego Narodzenia. Wielu Norwegów udaje się wtedy do kościołów. Jeśli chodzi o wieczerzę, dania różnią się zależnie od regonu. Głównym daniem mogą wiec być : wieprzowe żeberka, suszone żeberka baranie, ale równie dobrze dorsz. Do jedzenia można podawać piwo lub akwawitę. Dzieciom podaje się typowo bożonarodzeniowy drink "julebrus" (słodki, gazowany, czerwony napój). Ulubionym deserem jest krem ryżowy. Szczęśliwiec, który znajdzie w swoim kremie ukryty migdał w nagrodę otrzymuje marcepanową świnkę.


WIELKA BRYTANIA
Anglicy bardzo radośnie, wręcz entuzjastycznie świętują Boże Narodzenie, które nazywają Christmas. Przygotowują się do nich już kilka tygodni wcześniej, ale nie obchodzą Wigilii.
Święta rozpoczynają się 25 grudnia. Świąteczne przygotowania zaczynają się już w połowie listopada. Na Trafalgar Square można podziwiać gigantyczną choinkę, gdzie wraz z występującymi chórami z różnych stron świata śpiewa się kolędy. Przepięknie wyglądaja wszystkie główne ulice miast udekorowane świątecznymi ozdobami. Najpopularniejsza kolęda śpiewana w tym dniu przez Anglików nosi tytuł „Good King Wencelas”.Prezenty zostawia w czerwonej skarpecie Mikołaj (Father Christmas albo Santa Claus). Na kilka dni przed świętami dzieci organizują kolędowanie, czyli chodzą od drzwi do drzwi i śpiewają kolędy, w zamian za niewielkie datki.


Święta dla Polaków przebywających na emigracji nabierają nowego znaczenia. To nie tylko Wigilia i prezenty ale przede wszystkim czas wspomnień i tęsknoty za ojczyzną. To wyjątkowe i Polskie święta, w czasie których Polacy za granicą czują się wspólnotą co na co dzień zdarza się przecież tak rzadko. Może to właśnie cud Bożego Narodzenia? :)





wykorzystane źródła:
strony internetowe opisujące tradycje świąteczne;

czwartek, 30 października 2008

Prezentacja- zdrowie i uroda

http://docs.google.com/Presentation?id=dfxvjx7q_2ffn2m3db

Nauka języka polskiego za granicą


W Anglii szkoły języka polskiego wyrastają jak grzyby po deszczu. Uczęszczają do nich głównie Anglicy, którzy mają częsty kontakt z Polakami. Mimo to, nie są to ich pracodawcy czy przełożeni, którzy postanowili poprawić swoje zdolności komunikacyjne z polskimi imigrantami, lecz głównie ci, którzy mają polskich partnerów.


Ogromna liczba polskich emigrantów sprawiła, że na Wyspach Brytyjskich zaszło wiele gospodarczych i kulturowych zmian. Tam, gdzie pojawili się Polacy, pojawiły się polskie sklepiki, a w hipermarketach - półki z polskimi produktami. Są już polskie radiostacje, organizacje, gazety i puby z polskim piwem.


Większość Brytyjczyków niechętnie uczy się języków obcych, gdyż uważa to za trudną i niekoniecznie potrzebną umiejętność. Są nieco zdziwieni, kiedy przebywając na wakacjach w Hiszpanii, nie są rozumiani, ale nie robią też sobie z tego tytułu wyrzutów.


Tym bardziej zaskakujące jest zainteresowanie Anglików nauką języka polskiego. Szkół, które wprowadziły do swojej oferty ten język, jest coraz więcej. Kursy organizowane są od kilku lat, ale dopiero teraz zaczęły cieszyć się ogromną popularnością. Takie szkoły istnieją w Londynie, Szkocji i Walii. Kursy zostały też zorganizowane w Irlandii, w Dublinie.


Motywy uczęszczania na lekcje polskiego są bardzo różne. Zdarzają się osoby polskiego pochodzenia - z tak zwanej "starej" emigracji. Wiele z nich urodziło się na Wyspach i słabo (lub wcale) zna język swoich przodków. Inni postanowili opanować choćby podstawy polskiego, ponieważ środowisko, w którym żyją, zdominowali Polacy.


Język polski jest dla Anglików bardzo trudny. Twierdzą oni, że nawet trudniejszy niż niemiecki i potrzebna jest ogromna motywacja, by nauczyć się dziwnych - ich zdaniem - słowiańskich dźwięków i znaków. A cóż jest na świecie najlepszą motywacją do działania? Oczywiście - miłość...


Wielu studentów, którzy zapisali się na lekcje polskiego, organizowane przez Uniwersytet w Cardiff, przyznaje, że zrobiło to, bo ma polskich partnerów. Poznawanie języka przychodzi im tym łatwiej, że wracając do domu, mają darmowe konwersacje z native speakerem. Inni są nieco zazdrośni, bo bez tej praktyki nie mogą nauczyć się języka aż tak szybko jak ich zakochani w Polkach koledzy.


Dla Anglików dużym problemem jest powiedzenie nawet zwykłego "cześć" po polsku. A to dopiero początek. Studenci nie zrażają się, lecz cieszą z każdego opanowanego zwrotu. Kiedy tylko spotkają na swojej drodze jakiegoś Polaka, od razu próbują pochwalić się swoimi umiejętnościami. Czasem jest to bardzo zabawne, ale zawsze niezwykle sympatyczne, kiedy ktoś pyta łamaną polszczyzną "Jak się masz?".


Polskiego uczą się także policjanci, strażacy oraz osoby pracujące w środowisku, w którym szybka komunikacja może być sprawą życia i śmierci. Niezwykłe jest to, że przebywający w swoim kraju Anglicy, chcą się uczyć języka imigrantów. Na Wyspach język polski przeżywa swój "złoty czas". Jak długo utrzyma się tak wysokie zainteresowanie - tego nie wiadomo.


Uczestnicy kursów twierdzą, że nauka języka polskiego to duże wyzwanie, ale przekonują, że brzmi on pięknie, więc warto. Jak wiele jest w tym miłości do języka, a języka w miłości - tego nie da się zbadać. Jak pisze BBC - Zapomnij o francuskim. Nowym językiem miłości może być język polski.


G.



na podstawie artykułu Katarzyny Swiba

Najtrudniejszy pierwszy krok.





Z relacji ludzi wyjeżdżających na emigrację dowiadujemy się, ze nasze wyidealizowane wyobrażenia na temat życia poza granicami kraju są niezgodne z zastaną tam rzeczywistością.
Emigrant musi stawiać czoło problemo
m, z którymi często się spotyka. Co więcej, stoi przed nim ogromne wyzwanie zaaklimatyzowania się w nowym otoczeniu.
W dzisiejszym poście umieszczę kilka rad i wskazówek które (mam nadzieję) pomogą w tym trudnym zadaniu:

# Ważna jest znajomość języka. Oczywiście, mile widziane byłoby gdybyśmy płynnie się nim posługiwali, ale wiadomo, że do tego potrzeba kilka lat praktycznej nauki. Wiec nie natęży się tym zbytni przejmować, wystarczy
pobieżnie zapoznać się z gramatyką i podstawowym słownictwem. Warto też zabrać ze sobą podręczny słownik, który z pewnością nie raz się przyda ;)

# Nie wyjeżdżaj nigdy z pustym portfelem. Nawet gdy praca jest już nagrana, zawsze warto mieć pieniądze chociażby taką kwotę, która pokryłby koszt powrotu do domu. Nigdy nie wiadomo co może się przydarzyć. Pamiętaj ! "Przezorny zawsze ubezpieczony"

# Przed wyjazdem zorientuj się jak pogoda na ciebie czeka i jaki klimat będzie ci towarzyszył. Jest to ważne, abyś nie musiał/ała pierwszych zarobionych pieniędzy wydawać na odpowiednie ubrania.

# Koniecznie zaopatrz się
w mapę miejsca, w którym będziesz przebywał i zdobądz numery do ambasady polskiej, w razie problemów wiadomo będzie do kogo się zgłosić.

# Ważne jest aby pozostawić po sobie dobre wrażenie, tym samym zmieniać stereotypowe myślenie o Polakach, które do nas "przylgnęło". Przestrzegaj praw i zasad panujących w danym kraju, zachowuj się godnie, jak przystało na prawego obywatela.

# Pamiętaj ! Dobre nastawienie to pól sukcesu. Więc "weź ze sobą" dużo optymizmu, chęci do nowych wyzwań i pokonywania leków a wtedy wszystko będzie łatwiejsze ;)





KJ