czwartek, 23 października 2008

Dlaczego Polacy wracaja do kraju?

 

W ostatnim czasie bardzo wzrosła liczba Polaków powracających z emigracji. Przyczyn jest wiele. Postaramy się wymienić kilka najważniejszych. 

Jedna z gównych przyczyn powrotów Polaków do kraju są rozterki zwiazane z tęsnotą. Emigranci wyjeżdzający za granice często nie znają tam nikogo. Czuja sie samotni, brakuje im kontaktu z przyjaciółmi, szczerej rozmowy, w której mogliby się zwierzyć i wyżalić. Moim zdaniem jest to bardzo potrzebne do narmalnego rozwoju każdego człowieka, czuć sie rozumianym i wspieranym przez bliskich.

Polacy wracają do kraju, ponieważ praca i zarobki za granica przestały być dla nich tak kuszace, jak tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Sa rozczarowani wysokościa wynagrodzeń, jakie proponują im na przykład brytyjscy pracodawcy. Czesto są zmuszeni do pracy poniżej swoich kwalifikacji. Spędzaja całe dnie w pracy, ponieważ mają dużo nadgodzin. Pracuja ponad swoje siły. Po przeliczeniu dochodzą do wniosku, że gdyby pracowali tyle godzin w Polsce, mieliby podobne pensje. Złotówka zaczęła się umacniać, więc ludziom przestały się opłacać wyjazdy. Wolą pracować w kraju, ponieważ są blisko swoich rodzin. Niektórzy wracają, ponieważ nie znają języka. Wyjezdzali z myslą, że dadzą sobie radę bez niego, ale rzeczywistośc okazała się inna. Inni sądzą, że zdobyli juz jakieś doświadczenie, poznali język i zaoszczędzili trochę pieniędzy, więc czas wracać.  

Co wiecej okazuje sie, że o ile zarobki za granicą są znacznie wyższe niz w Polsce o tyle życie tam jest droższe. Wiec trudno jest mówic o życiu na wyższym standardzie. Zaoszczedzić można tylko w sytuacji, kiedy mamy świetnie płatna pracę lub gdy ograniczymy sie do najpotrzebniejszych wydatków.

Nie możemy zapomiec o tym, że Polacy za granica zawsze będą "intruzami", chociazby dlatego faktu ,że zabieraja miejsca pracy rodowitym mieszkańcom kraju. Nierzadko zachowują sie nieodpowiedzialnie i nie tak jak przystało na prawego obywatela, krzywdzac tym samych siebie i wielu innych, niewinnych niczemu ludzi.

Kiedy sięgnąć chcemy zbyt wysoko, upaść możemy tak nisko.



Sylwia -23 lata,
" Wyjechałam do Anglii za praca jak każdy Polak, u nas zarobki były marne, przyjaciel wyjechał
i mówił, że nie żałuje.Też chciałam spróbować".Kiedy przyjechała do Birmingham nikogo nie znała. Przypadkowo poznany chłopak w autobusie zaoferował jej nocleg u siebie, też był Polakiem (może dlatego od razu się zgodziła). Poznali się bliżej i zostali parą. Z perspektywy czasu wie, że to nie była miłość, porostu potrzebowali siebie wzajemnie, ona- mieszania, on-nie trudno domyśleć się czego....
"Zdarzało się, że traktował mnie przedmiotowo, ja to czułam,ale nie miałam dachu nad głową. Później wszystko co między nami było nie dawało mi szczęścia". Sylwia przestał sobie z tym radzić. Straciła pracę, szef potrzebował pełna energii wdzięku zadbana kobietę , a tego kryterium już nie spełniała.
"Związek z Markiem, rozłąka z rodziną i smutek czułam, że to mnie przerasta. Czasami nie zdążyłam nawet uczesać włosów czy zjeść śniadania." Chłopak wyrzucił ją z domu, twierdził, że nie ma prawa mieszkać skoro nie płaci rachunków.Nie miał tam nikogo, do kogo mogła by się zwrócić z tym problemem. Chciała wracać do domu, ale potrzebowała pieniędzy na bilet. Koleżanka zaproponowała jej sponsoring.
"Kiedy to usłyszałam byłam przerażona, zaparłam się, że nigdy tego nie zrobię. Po dwóch tygodniach, gdy zabrakło mi środków do życia, uległam. Ona zapoznała mnie z pierwszym klientem,a potem był drugi i trzeci [...] Dzisiaj jestem w Polsce. Nikt z rodziny nie wie jakie ciężkie chwile tam przeżyłam. Była to najgorsza decyzja w moim życiu, a jedną z najlepszych jest to, że postanowiłam o tym powiedzieć i zgodziłam się na umieszczenie mojej historii na tym blogu."

Jak łatwo zatracić moralność, gdy znajdujemy sie w trudnej sytuacjii. Nóż na gardle.Wszystko zalezy od jednego, trzeba podejmowac decyzje których potem często się żałuje. Może gdyby Sylwia była wsród rodziny mial by wsprcie bliskich, ktos by ja przytulił, ktoś by pocieszył. a nie chłodno proponował (uważając, że wyświadcza jej przysługę) taką pracę.

* podziękowania dla osoby dzięki której powstał ten post*

(tekst po autoryzacji , imiona przypadkowe)

KJ








środa, 22 października 2008

Polskie sklepy za granicą



W Irlandii lawinowo rośnie popyt na polskie produkty. Wszystko za sprawą Polaków, którzy wyemigrowali tam za chlebem.

Na Zielonej Wyspie według oficjalnych szacunków rodaków jest od 100 do 200 tysięcy i będą przybywać kolejni. Nieoficjalnie mówi się, że liczba ta jest prawie dwukrotnie wyższa. Nic dziwnego, że bardzo pożądanym produktem na wyspach jest polska kiełbasa, czekolada czy piwo.

Jak pokazują badania, przeprowadzone przez agencję badań marketingową Kinoulty Research, Polacy w Irlandii w ponad 20 procentach wybierają rodzime marki. Te tendencje wzmacnia też tęsknota za krajem.

Biorąc pod uwagę liczbę Polaków w Irlandii, jest to spory rynek dla dostawców artykułów spożywczych. Polskie produkty są obecne przede wszystkim w małych sklepach, choć ta tendencja powoli zaczyna się zmieniać. Zaczynają się tez pojawiać w dużych hipermarketach.

Najwyższy udział polskie produkty mają w takich kategoriach jak: wędliny, nabiał, piwo oraz warzywa i owoce konserwowane. Polacy tęsknią za polskim pieczywem, wędlinami i nabiałem.

Niewielu Polaków wskazuje konkretne marki, które rekomendowaliby do sprzedaży w Irlandii - myślą raczej kategoriami produktów, a nie konkretnymi markami. Przykładowo z wędlin powodzeniem cieszą się kiełbasa krakowska, kabanosy, boczki i szynki.

W badaniu, niektórzy spontanicznie wymieniają ulubionych producentów. Największą popularnością cieszą się wedlowskie czekolady (9 proc.), majonez z Winiar (4 proc.), kiełbasa krakowska (4 proc.), produkty z Hortexu (3 proc.), wędliny z Sokołowa i Morlin oraz piwo Lech (po 3 proc.).

Mimo, że polskie produkty wcale nie należą do najtańszych w Irlandii, to jest to bardzo intratny rynek dla producentów polskiej żywności i irlandzkich usługodawców. Potwierdza to Cezary Domagalski wiceprezes polskiego przedsiębiorstwa mięsnego "Sokołów".

"Przełomowy był rok 2005, kiedy to nasz eksport wzrósł o około 80 proc. Wcześniej, przed 2004, eksport do Wielkiej Brytanii i Irlandii był znikomy, przeszkadzały bariery celne, nie było też większego zainteresowania ze strony tamtejszego rynku" - mówi Domagalski.

Zmiany przyniosło wejście do UE i emigracja Polaków do tych krajów. "Na początku zwracali się do nas pojedynczy hurtownicy, głównie narodowości polskiej, ukraińskiej czy hinduskiej. 2006 to kolejny krok milowy w rozwoju sprzedaży na tamte rynki. Teraz nawiązaliśmy już kontakt z jedną z sieci handlowych i liczymy na kolejne. Mamy nadzieję, że w 2007 r. spowoduje, że nasze produkty pojawią się też w wielkich sieciach handlowych w Irlandii" - podsumowuje wiceprezes Domagalski.


Gosia


źródło:
www.money.pl

Już Cię nie kocham...

"(...) dwoje ludzi niemogących żyć bez siebie, zmienia się w osoby, które nie mogą żyć ze sobą..."

Emigracja przyczyną rozwodów i zjawiska eurosierot.


Otwarcie zagranicznych rynków pracy zostało powitane z nadzieją. Polacy zyskali lepszą pracę a bezrobocie przestało przerażać. Kilkaset tysięcy, głównie młodych ludzi, znalazło pracę. Ale jest i druga strona medalu w postaci rozłąki rodzin i niestety rozwodów.
Oprócz możliwości jakie daje praca za granicą, istnieją również koszty społeczne emigracji zarobkowej. A są one nie małe, bo wielu rodzinom grozi rozpad lub osłabienie więzi między małżonkami oraz rodzicami i dziećmi.
W swoim artykule zajmę się problemem rozwodów oraz zjawiskiem eurosieroctwa.
Coraz częściej przyczyną rozwodów jest długotrwałe rozstanie spowodowane pracą jednego z małżonków za granicą. Mniej więcej cztery lata temu liczba rozwodów gwałtownie wzrosła i utrzymuje się na wysokim poziomie. Młodzi ludzie posiadający już swoją rodzinę decydują się na wyjazd za granicę. Powodem wyjazdu jest sytuacja materialna, marzenia o wybudowaniu domu, kupna nowego samochodu i oszczędności na edukacje dzieci. Wyjazd taki często kończy się rozstaniem. Dlaczego? Jest kilka czynników wpływających na taki przebieg sytuacji:
  • samotność w obcym kraju, ograniczony kontakt z żoną i ogromna tęsknota sprawiają, że szukamy bratniej duszy, osoby, która będzie blisko. W taki sposób rodzą się romanse.
  • człowiek styka się z inną kulturą, innymi modelami życia społecznego,rodzinnego. Jeśli wokół siebie widzi, że skok w bok nie jest napiętnowany, że rozwody, częste zmiany partnerów seksualnych to coś normalnego, zaczyna przesiąkać "nowymi wartościami". I wtedy nagle okazuje się, że pozostawiona w Polsce żona (lub mąż) przestała być atrakcyjna, że obok jest fajniejsza dziewczyna, lepiej mnie rozumiejąca. A po za tym przecież rozwód to nic wielkiego, wiele osób go przeszło i żyje normalnie.
  • często związek dwojga ludzi wyglądał źle już przed wyjazdem, wtedy łatwiej o wplątanie się w romans a w konsekwencji o rozwód.


Eurosieroty. Rodzice wyjechali a dzieciom wali się świat.

W domach, gdzie tylko ojciec wyjechał za pracą, często pojawia się depresja. Ten stan jest zaraźliwy jak grypa. Najpierw zagubiona jest mama, a potem coś niedobrego przechodzi na dzieci. Na pierwszy rzut oka widać, że tracą poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że komukolwiek na nich zależy.Jednak największy dramat zaczyna się wtedy, gdy wyjeżdża nie tylko ojciec, ale i matka. Niektóre dzieci popadają w anoreksję, inne zaczynają rozrabiać, żeby na siebie zwrócić uwagę. Opuszczają się w nauce, jakby zabrakło im motywacji. Demonstracyjnie palą papierosy.
Niektóre dzieci siedzą do świtu przy komputerze, potem na lekcji jak echo wszystko odbija się im od ucha. Normalnie wzywa się rodziców, ale tu nie ma z kim rozmawiać, że dziecko niewyspane przychodzi do szkoły. Pół biedy, kiedy nieobecność rodziców nie trwa zbyt długo, wtedy jest szansa, że wszystko wróci do normy.
Wielu rodzicom wydaje się, że nastolatek to prawie dorosły, pod okiem starszego da sobie radę. Ale jak się okazuje, życie go jeszcze przerasta...


Rozwody spowodowane emigracją zarobkową oraz zjawisko eurosieroctwa to bardzo poważny problem współczesnego społeczeństwa. Warto więc przed wyjazdem rozważyć również kwestie rodzinne a nie tylko majątkowe. Moim zdaniem należy najpierw zastanowić się nad możliwymi konsekwencjami wyjazdu, które niestety bardzo często przerastają korzyści.

wykorzystane źródła;
  1. Słowo - gazeta codzienna
  2. forum internetowe
  3. gazeta praca

Samotność na emigracji

Wyjeżdżając z Polski i decydując się na emigrację, zostawiamy za sobą rodzinę, przyjaciół i znajomych. Brak bliskich osób w momencie, kiedy najbardziej nam ich potrzeba, powoduje w naszym życiu pustkę.



Emigracja jest zaliczana do najbardziej stresujących sytuacji w życiu człowieka. W czasie, kiedy miejsce zamieszkania, praca i przyszłość są dla nas jedną wielką niewiadomą, wsparcie bliskich i życzliwych osób jest nam szczególnie potrzebne. Ich brak powoduje pustkę, w którą najczęściej wkrada się samotność.

Problem samotności dotyczy wielu emigrantów. Nie jest łatwo nawiązywać nowe znajomości i przyjaźnie, kiedy naszą główną troską jest walka o byt materialny. Pracujemy długo i za niezbyt wysokie wynagrodzenie, więc często decydujemy się na dodatkowe prace lub nadgodziny. Czas wolny, którym dysponujemy, wykorzystywany jest na sprzątanie, pranie, robienie zakupów lub wysyłanie paczek do Polski. Nasza potrzeba kontaktu z innymi jest często spychana na plan dalszy lub też kwitowana stwierdzeniem: "Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia". Czas, który moglibyśmy spędzić ze znajomymi lub nawiązując nowe przyjaźnie, traktowany jest często jako czas zmarnowany i nieproduktywny. Luksus, na który nas, jako emigrantów, nie stać. Postępując według wyżej opisanego przykładu powodujemy, że nasze poczucie samotności zaczyna się pogłębiać.

Będąc na emigracji, musimy krąg znajomych zbudować od podstaw. Później znajomości te trzeba pielęgnować, aby praca, odległości i zmęczenie nie stały się podstawą do ich zaniedbania. Mając wokół siebie osoby, z którymi możemy podzielić się swoimi spostrzeżeniami i odczuciami, będzie nam o wiele łatwiej znieść trudy emigracji. Samotność i izolacja pociągają za sobą nieodwracalne często w konsekwencjach skutki, na które nie możemy sobie pozwolić.



Gosia



źródło: www.dziennik.com

wtorek, 21 października 2008

Obraz polaka z granicą

Media podają, że za granicę głównie wyjeżdżają ludzie młodzi i wykształceni. Jeśli to prawda to skąd wzięła się tak zła opinia o Polakach za granicą?

Na internetowych forach dyskutanci z ogromnym zaangażowaniem drążą temat Polaka za granicą, nie zostawiając na sobie suchej nitki. "Po czym poznać Polaka za granicą" to oprócz "pracy za granicą" najbardziej popularne wątki. Forumowicze nie analizują zjawiska, lecz wydają sądy. Przykładowy obraz Polaka na emigracji: koło 40-tki, nadużywający alkoholu oraz przekleństw, czerwona twarz, spracowana i przepita. Skąd się bierze taka opinia? - Takich najczęściej widać, wyróżniają się albo łysą głową, albo wąsami zakrywającymi bezzębny uśmiech. Polaka łatwo poznać po zachlapanym farbą ubraniu, a Polkę po dekolcie do pasa.Polacy lubią ponarzekać, że nie mają pieniędzy, chociaż trudno w to uwierzyć biorąc pod uwagę fakt, że kombinują jak mogą, żeby te pieniądze były. Cwaniactwo jest podobno wpisane w naszą naturę. Polak, który nie kombinuje nie jest w stu procentach Polakiem. - Wszyscy tylko myślą jak zarobić, ale się nie napracować i przy okazji jeszcze kogoś wykiwać. Nawet w Polsce panuje opinia, że za granicą najgorzej pracować dla Polaka, bo ten na pewno cię oszuka. Według tych opinii za granicą można spotkać tylko wąsaczy, discopolowców, Marianów, zakompleksionych budowlańców oraz skąpców. Ale czy rzeczywiście? Jedno jest pewne. To, co łączy Polaków czy to na emigracji czy w kraju to negatywny światopogląd. Ocenę wszystkiego i wszystkich zaczynamy od wytykania tego, co inne, brzydsze i gorsze, często niestety zatracając proporcje.
Co należy zrobić aby poprawić wizerunek nas polaków z granicą? Co zrobić by inni i my sami potrafili dostrzec zalety taki jak pracowitość, inteligencja, sumienność, dokładność, kompetencja, a nie tylko stare i utarte wady…
(gazeta praca, tvn24, rynek pracy.)

poniedziałek, 20 października 2008

zarobki w krajach najczęstszych emigracji

Według szacunkowych danych, poza granicami naszego kraju przebywa ok. 17 mln. Polaków. Najwięcej naszych rodaków jest w USA (ok.6-10 mln), Niemczech (ok. 1,5 mln.), Brazylii (ok.1mln.) oraz Francji (ok.1 mln.)-dane z 2006roku. Od kilku lat Wielka Brytania i Irlandia stały się najczęstszymi kierunkami emigracji Polaków. Ostatnio dołączyły do nich Norwegia i Szwecja.

Według Głównego Urzędu Statystycznego wśród krajów docelowej emigracji Polaków po wejściu Polski do Unii Europejskiej nadal zdecydowanie wyróżniają się Wielka Brytania oraz Niemcy, przede wszystkim ze względu na skalę zjawiska. Szacuje się, że w końcu 2007 roku w Wielkiej Brytanii przebywało ok. 690 tys. emigrantów z Polski, zaś w Niemczech – ok. 490 tys.; kolejne miejsca zajmują: Irlandia – ok. 200 tys. i Niderlandy – ok. 98 tys. (dzięki otwarciu swojego rynku pracy dla Polaków, Niderlandy przesunęły się „w górę” w hierarchii krajów, do których najczęściej wyjeżdżają Polacy (czwarte miejsce w 2007 r.). Jednocześnie ze względu na skalę zjawiska emigracji oraz dynamikę jej rozwoju należy wyróżnić Irlandię (w stosunku do 2002r. zaobserwowano 100-krotny wzrost liczby emigrantów, a w okresie 2004-2007 – wzrost 13-krotny) oraz Wielką Brytanię (wzrost prawie 30-krotny w porównaniu do 2002 r. oraz 4,5-krotny – w porównaniu do 2004r.).

Najczęściej podejmowanymi pracami przez Polaków za granicą są prace fizyczne, takie jak praca na budowie, w restauracjach, barach, pubuch itp.; zbieranie owoców i warzyw czy sprzątanie. Osoby z wyższym wykształceniem poszukują zarobków, które odpowiadałyby ich wymaganiom. Ludzie za granicą otrzymują dużo wyższe pensje, niz gdyby pracowali w Polsce na tym samym stanowisku.

Przykładowe zarobki Polaków za granicą (miesięcznie netto)

22 000 zł - informatyk w Londynie - instaluje i administruje sieciami komputerowymi w dużych i średnich firmach brytyjskich. Na Wyspach ma zarejestrowaną działalność gospodarczą. Wykształcenie wyższe, szereg szkoleń informatycznych w Polsce, czteroletnie doświadczenie zawodowe.

15 000 zł - to średni zysk właściciela sklepu-antykwariatu w Berlinie. Skupuje na targach staroci i od osób prywatnych w całej Europie zniszczone, niekompletne, ale markowe zegarki, zegary, lustrzane aparaty fotograficzne, gramofony. Odrestaurowane sprzedaje z nawet kilkunastokrotnym przebiciem. W Niemczech jest od dwóch lat, w Polsce prowadził podobną działalność, ale zarobki często nie starczały na opłaty.
13 072 zł - 27-letni analityk finansowy we francuskim banku w Paryżu. Absolwent SGH, specjalizacja finanse i bankowość. Dwa lata temu po skończeniu studiów wyjechał na staż i został. Raz w roku dostaje premię od zysków (zwykle dwie-trzy miesięczne pensje). Kupił mieszkanie blisko centrum Paryża, ma dobry samochód, raz w miesiącu odwiedza Polskę.

11 500 zł - dostaje na konto lekarz anestezjolog w sztokholmskim szpitalu. W Szwecji jest od trzech lat, pracuje 38 godzin tygodniowo, jeśli chce - ma dobrze płatne nadgodziny. Wynajmuje tanie mieszkanie (pomogła dyrekcja szpitala). Żona, którą sprowadził rok po przyjeździe, zajmuje się wychowywaniem dzieci.

10 750 zł - pracownica międzynarodowej firmy szkoleniowej w Madrycie. Organizuje konferencje, dba o współpracę z oddziałami firmy na całym świecie (dostała pracę, bo mówi kilkoma językami - w Hiszpanii to rzadkość).

8600 zł - pomocnik malarza zatrudniony w firmie malarskiej w Londynie. Pracuje od poniedziałku do piątku od godz. 8 do 16. Ma 25 lat, wykształcenie średnie, własny sprzęt malarski i referencje od polskiego malarza. Dobrze mówi po angielsku.

7200 zł - zarabia w Irlandii 26-letni absolwent zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Przed wyjazdem z Polski przez dwa lata był doradcą klienta w funduszu inwestycyjnym. Teraz pracuje w niedużym mieście na południu wyspy jako agent w firmie ubezpieczeniowej. Pozyskuje klientów, prowadzi ich komputerową bazę danych. Zna biegle język angielski, pracuje osiem godzin dziennie. Pracodawca pomógł mu tylko wynająć mieszkanie.

6800 zł - plus premie to zarobki sprzedawczyni w ekskluzywnym londyńskim sklepie z damską odzieżą. Pracuje pięć dni w tygodniu po cztery godziny. Ma 21 lat. Średnie wykształcenie, bardzo dobry język angielski. W Anglii od dziesięciu miesięcy.

6100 zł - zarabia we Francji 30-letni cieśla (ma średnie wykształcenie techniczne) spod Krakowa. Pracuje na budowie w Grenoble - czyta plany, stawia stropy, dachy, układa dachówki, oprócz tego nadzoruje pracę trzech innych Polaków cieśli (jest ich kierownikiem). Zna podstawy języka francuskiego, trochę więcej angielskiego. Sam płaci za wszystko.

5900 zł - tyle dostał za pracę przy winobraniu pod Frankfurtem nad Menem 24-letni bezrobotny spod Warszawy. Tegoroczny absolwent AWF-u. Pracę (pół roku wcześniej) znalazł przez kolegę z roku, który u tego gospodarza pracował przez dwa kolejne sezony. Kilka miesięcy trwało załatwianie formalności. Praca po osiem godzin dziennie, sześć dni w tygodniu (niedziela wolna). Spanie za darmo, jedzenie kupował sam.

5300 zł - zarabia w Hiszpanii 36-letni hydraulik z Końskich. Pracuje koło Barcelony w firmie instalującej pompy i silniki hydrauliczne. Głównie spawa metalowe elementy. Bardzo słabo zna język hiszpański, pracuje osiem godzin dziennie, czasem ma płatne ekstra nadgodziny. Za wszystko (mieszkanie, wyżywienie) płaci sam.

5150 zł (8 funtów za godzinę) - 55-letnia Polka, która sprząta domy w Londynie. Pracuje średnio osiem godzin dziennie sześć dni w tygodniu. W Anglii jest od 15 lat, nie zna angielskiego.

4700 zł - zarabia w Hiszpanii 29-letnia ekonomistka z Radomia. Pracuje w firmie transportowej pod Barceloną w dziale współpracy z zagranicą, wykonuje proste prace biurowe (wprowadzanie danych do komputera, kserowanie, wysyłanie faksów) i odbiera telefony od klientów (głównie z Niemiec). Zna średnio język hiszpański (cały czas się uczy, pracodawca opłaca jej kurs) i bardzo dobrze niemiecki. Pracuje osiem godzin dziennie, sama opłaca mieszkanie i inne wydatki.

4350 zł - tyle mniej więcej dostawał młody mężczyzna, zbierając w Szwecji leśne owoce. Zebrał 125 kg moroszki (podobna do maliny) i 22 kg jagód.

3900 zł - absolwent Politechniki Warszawskiej, który w wakacje zbierał brzoskwinie i nektarynki w okolicach Marsylii. Miał zakwaterowanie, o wyżywienie dbał sam. Pracował po siedem godzin dziennie.

3850 zł - kelnerka w restauracji wietnamskiej w Londynie. Ma wykształcenie wyższe (architektura), język angielski zna dobrze. Pracuje sześć dni w tygodniu sześć-siedem godzin dziennie. Połowa zarobków to napiwki rozdzielane wśród personelu przez właściciela, praca nielegalna.

4300 zł - to podstawowa pensja 24-letniej barmanki w modnym nocnym klubie w Paryżu. Znacznie więcej ma z napiwków - ok. 9000 zł miesięcznie. Oprócz tego raz na dwa miesiące - równowartość ok. 3440 zł - jako fotomodelka (występuje głównie w katalogach firm odzieżowych).

3600 zł - to zarobki studentki opiekującej się dzieckiem w Mediolanie. Odprowadza je do szkoły, przyprowadza, zawozi na zajęcia pozalekcyjne, a także uczy języka angielskiego. Pracuje ok. czterech godzin dziennie pięć dni w tygodniu.

2250 zł - zarabia na Cyprze 32-letni piekarz z Warszawy. Pracuje w dużej piekarni-ciastkarni 40 km od Nikozji (stolicy Cypru). Przygotowuje i piecze chleby, ciastka, a także rozwozi je po sklepach (jak potrzeba). Ma prawo jazdy, dość dobrze zna język angielski, uczy się greckiego. Pracuje osiem godzin dziennie (plus nadgodziny, jeśli chce), pracodawca opłaca mu mieszkanie, wyżywienie i codzienny transport do i z miejsca pracy.

1920 zł - zarabia studiująca prawo w Pradze 23-letnia warszawianka. Pracuje w sekretariacie dużej międzynarodowej kancelarii prawnej, pięć dni w tygodniu po cztery-pięć godzin. Wykonuje proste prace biurowe, ale też odbiera telefony do szefów i przegląda pocztę. Zna biegle język angielski, dobrze niemiecki i czeski.

1300 zł - na rękę tygodniowo dziennikarz współpracownik największego polonijnego dziennika w Stanach Zjednoczonych, do tego 80-300 zł premii za dobry artykuł. Dodatkowo ok. 400 zł za niedzielny dyżur redakcyjny.

info z: gazetapraca.pl

niedziela, 19 października 2008

Pieniądze szczescia nie dają...



Emigracja zarobkowa z pewnością jest kusząca dla konsumpcyjnie nastawionego społeczeństwa XXI wieku. Myśl o wysokich zarobkach nawet 4-5 krotnie wyższych niż w Polsce, to aspekt który przemawia i zmniejsza rozterki związane z podjęciem decyzji . wiadomo z czym wiąże się taki wyjazd: rozłąka z rodziną, tęsknota i samotność. Pomimo tego gro ludzi decyduje się na taki krok. Praca za granica, satysfakcjonujące zarobki. co dalej?? Czy jest to lek "na całe zło"?? Otóż okazuje się że nie!
"Psycholodzy alarmują: pieniądze zarobione z dala od domu często kończą się fatalnym stanem psychicznym samego zarabiającego! Polacy którzy decydują się na powrót do domu po kilkuletnim pobycie za granica potrzebują pomocy.Dla nich właśnie w kraju powstają specjalne grupy wsparcia. Na obczyźnie emigranci również sobie nie radzą. Na Wyspach Brytyjskich powstają więc poradnie psychologiczne i błękitne linie. Polscy specjaliści radzą, jak się przystosować do nowych warunków życia, jak radzić sobie ze stresem i nie popadać w nałogi."[gazeta praca]
Jak widać emigranci zyskują jedno-pieniądze, a tracą drugie-zdrowie. Depresje, nerwice i alkoholizm, to choroby które najczęściej dotykają tych ludzi. Nowa rzeczywistość, obcy ludzie (nie zawsze chętni do pomocy) często nacisk ze strony pracodawcy i ogromna tęsknota za rodziną wpływają destrukcyjnie na psychikę człowieka. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że zdrowie mamy tylko jedno , a bez niego pieniądze nic nie znaczą. Zanim podejmiemy decyzje wyjazdu za granicę, warto o tym pomyśleć i mieć w pamięci jedno zdanie: PIENIĄDZE CZĘSTO KOSZTUJĄ ZBYT WIELE...
KJ